Już 3 raz udało nam się zorganizować darmową wycieczkę w ramach projektu „Warto się uczyć”. Jest to nagroda dla uczniów z najwyższą średnią z przedmiotów matematyczno- przyrodniczych. Nasz cel nie zostałby jednak osiągnięty gdyby nie wsparcie zaprzyjaźnionych instytucji i firm. Serdeczne podziękowania za wsparcie finansowe, ale także życzliwość
i dobre słowo dla:
- Burmistrza Miasta i Gminy Torzym
- Rady Rodziców Szkoły Podstawowej w Torzymiu
- Nadleśnictwa Torzym
- Przedsiębiorstwa TAMAR Ewa Marian Tatera
Dzięki Państwa ofiarności 41 uczniów uczestniczyło w dwudniowej wycieczce do Torunia
i nie tylko (odsyłam do sprawozdania i galerii)J.
Dziękujemy
Organizatorzy- nauczyciele zespołu matematyczno-przyrodniczego.
Sprawozdanie z wycieczki "Miasto Kopernika"
W piątek, tj. 24.05.2018 odbyła się wycieczka do Torunia, dla uczniów z wysoką średnią z przedmiotów matematyczno-przyrodniczych (warto było się uczyć). Wraz z naszymi pięknymi, wspaniałymi nauczycielkami panią Jolą Żeleźniak, panią Irenką Pecuch, panią Hanią Wojciechowską i panią Asią Marciniak oraz naszym ulubionym nauczycielem panem Bobowskim, wyruszyliśmy z samego rana (chyba nikt się nie wyspał). Jechaliśmy kilka godzin w naszym "wesołym autobusie", aż dojechaliśmy do kopalni soli w Kłodawie.
Zjechaliśmy 600m pod ziemię metalową windą, która wywoływała panikę wśród damskiej części grupy. Razem z naszym przesympatycznym przewodnikiem przeszliśmy kilkaset metrów podziemnymi ścieżkami, przy okazji słuchając opowieści o działalności i historii kopalni, na koniec mogliśmy zabrać ze sobą na pamiątkę bryłę soli (po naszej wizycie niewiele zostało). "Spragnieni" kolejnych wrażeń ruszyliśmy w stronę autobusu
z kilogramem soli, który każdy z nas dostał. Następnie podążyliśmy w stronę elektrowni wodnej we Włocławku. Na dworze było strasznie gorące, ale na szczęście weszliśmy do budynku. Przewodnik opowiedział nam jak wytwarza się prąd i jakie maszyny się do tego wykorzystuje. Przechodziliśmy obok maszyn, tablic i przewodów, aż doszliśmy
do pomieszczenia, w którym znajdowała się nadziemna część turbiny wodnej. Kręcąc się tworzyła tak mocny wiatr, że można było jej używać jako suszarki do włosów. Przy okazji słuchania wykładu o bezpieczeństwie pan przewodnik ubrał mnie w strój, który noszą pracownicy elektrowni (trochę było w nim gorąco). Po zwiedzaniu wygłodniali pojechaliśmy na obiad. Gdy weszliśmy do restauracji naszym oczom ukazał się wystrój jak z amerykańskiego filmu z lat pięćdziesiątych. Zaspokoiliśmy głód i pojechaliśmy do obserwatorium w Piwnicach, w których o dziwo nie było ciemno. Wysłuchaliśmy całej historii o gwiazdach i kosmosie. Zobaczyliśmy największy w Polsce radioteleskop, który dla niektórych wyglądał jak talerz pizzy i od razu zrobili się głodni. Po całym dniu zwiedzania pojechaliśmy do schroniska. Podzieliliśmy się w pokojach i rozpakowaliśmy się. Nie wiem co działo się u innych, ale podejrzewam, że tak jak u nas cały czas było wesoło. Zamówiliśmy pizzę i kiedy dostawca otrzymał zamówienie, zadzwonił do dziewczyn czy to nie żart, w końcu to było dwanaście pizz. Były tak ogromne, że na pewno każdy się najadł. Choć cisza nocna zaczynała się o godzinie 22.00, nikt pewnie jeszcze nie spał, może ktoś w ogóle nie położył się spać? Na śniadanie byliśmy podzieleni na dwie grupy (byłam w tej późniejszej, więc mogłam pospać). Z trudem wstaliśmy, spakowaliśmy się (choć nie szło nam to za dobrze) i poszliśmy na śniadanie. Czuliśmy się jak goście vip, jedząc w restauracji przed jej otwarciem. Zabraliśmy z pokoju wszystkie bagaże (nie wiem jak można było na dwa dni wziąć walizkę prawie swojej wielkości), zapakowaliśmy do autobusu i poszliśmy w stronę ogrodu botanicznego. Zaczęliśmy od obejrzenia domku dla owadów. Pan przewodnik opowiedział nam jak pszczoły "urządzają sobie mieszkanie". Potem przeszliśmy do szklarni gdzie wszędzie były egzotyczne rośliny, z sufitu zwisały kwiaty, a na stołach rosły mniejsze rośliny i moje ulubione kaktusy (uwielbiam te rośliny, więc byłam w siódmym niebie). W niskim akwarium rosły muchołówki, dzbaneczniki i rosiczki, czyli rośliny, które jedzą owady (ohydne prawda?). Po tym miejscu myśleliśmy, że nic ciekawszego nie zobaczymy, ale bardzo się myliliśmy. Autobusem pojechaliśmy na Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki UMK, gdzie mieliśmy usłyszeć wykład z dziedziny fizyki. Nikt z nas nie wiedział co to będzie. Gdy profesor pierwszy raz się odezwał od razu go polubiliśmy. Niestety nie był przygotowany, więc wysyłał panią Julię po wszystkie potrzebne rzeczy (biedna pani Julia). Mogła bym opowiadać o tym wykładzie całe sprawozdanie, ale nikomu nie chciałoby się tego czytać. Pokazywał nam jak światło działa na postrzeganie kolorów i zamienił Roberta w pilota (naprawdę leciał poduszkowcem). Ciekawi jeszcze wielu rzeczy, ruszyliśmy (tym razem z przewodniczką) na zwiedzanie starego miasta, lecz najpierw wstąpiliśmy do planetarium, do którego wstęp załatwił nam pan profesor (ma się te znajomości). Usiedliśmy wygodnie w fotelach i rozpoczął się pokaz (niektórzy spali, a mi strasznie kręciło się w głowie). Gdy wyszliśmy, przeszliśmy koło pomnika Mikołaja Kopernika (ale mi się zrymowało), który zna chyba każdy. Weszliśmy do kościoła, w którym, pochowano astronoma (niektórzy uważali, że pochowano go w ławkach, ale chyba się im coś pomyliło). Oczywiście nie obyło się bez pierniczenia w tradycyjnej piernikarni. Upiekliśmy własne ciastka, które później mogliśmy zabrać do domu. Przeszliśmy się uliczkami starego miasta, przy okazji słuchając historii o zabytkach (i jedynej w Polsce biedronce z średniowiecznym malowidłem na ścianie). Po kilkunastu minutach doszliśmy do restauracji, gdzie zjedliśmy obiad. Najedzeni mieliśmy godzinę dla siebie. Mogliśmy chodzić po starym mieście i kupować pamiątki (i prezenty jeśli ktoś zapomniał o dniu matki). Po tej wspaniałej wycieczce niestety musieliśmy wracać do domu. Przed szkołą z utęsknieniem czekali na nas rodzice, a niektórzy z rozczarowaniem, że nie mają od nas dłuższego odpoczynku.
Bardzo podobała mi się wycieczka i mam nadzieję, że za rok też pojadę (więc trzeba się uczyć), mam też nadzieję, że komuś chciało się przeczytać to sprawozdanie i nie zasnął w trakcie.
Wspomnienia Amelii BagińskiejJ